Biegła przed siebie, nie patrząc na drogę. Po kilku minutach zatrzymała się. Nie czuła zmęczenia, jednak krew w jej żyłach krążyła dziwnie szybko. Vicki nadal była wzburzona. Jej szczęki ścisnęły się mocno i nie chciały się rozkurczyć. Dziewczyna przykucnęła i docisnęła dłonie do skroni. Oddychała ciężko przez usta.
Nagle usłyszała jakiś odległy dźwięk. Odwróciła się gwałtownie. Na jej twarzy widniał nieprzyjemny grymas.
- Spokojnie, spokojnie - szepnęła delikatnym, miękkim głosem obca dziewczyna.
Zaczęła powoli zbliżać się do Victorii. Z każdym jej krokiem dziewczyna czuła się coraz lepiej, uspokajała się stopniowo. W tym samym momencie zaczęła uświadamiać sobie, co zrobiła. Opadła bezsilnie na ziemię i zakryła twarz dłońmi. Załkała cicho, zapominając o obecności nieznajomej.
Poczuła, jak dziewczyna obejmuje ją i delikatnie głaszcze po plecach.
- Już dobrze, nic się nie dzieje - powiedziała uspokajająco. - Co się stało? Nie spiesz się, mi możesz się wypłakać.
Victoria czuła się tak, jakby te wszystkie emocje, które ją ominęły, teraz przybyły ze zdwojoną mocą. Była przybita, smutna, zmęczona. Z trudnością łapała powietrze w płuca, a wyrzuty sumienia wbijały się w jej serce jak kołek.
- Ja... Pokłóciłam się z moją przyjaciółką - wyszeptała ciężko. - Jedyną przyjaciółką - pochyliła głowę i pociągnęła nosem.
Towarzyszka nie odpowiedziała. Victoria czuła jej obecność, słyszała jej cichy, regularny oddech. W głowie brzęczała jej jedna, niespokojna myśl. Łzy nagle przestały płynąć. Ogarnął ją inny typ niepokoju. Smutek odszedł w zapomnienie, a blondynka zauważyła, że nie wie, jak wygląda rozmówczyni ani otoczenie. Gwałtownie podniosła głowę i rozejrzała się.
Siedziała na polanie, otoczona trawą i dziwnymi roślinami. Gdzieś w oddali majaczyły budynki Wrocławia, a gdzieś z pobliskich krzewów dobiegały ją przyjemne dźwięki śpiewu niewidocznego ptaka. W przerwach od jego arii, Vicki mogła usłyszeć szum wiatru i liści. Od czasu do czasu, z najprawdopodobniej sporej odległości słychać było przejeżdżający samochód. Zmrużyła oczy, starając się odnaleźć trzecią osobę, której obecność wyczuwała wspólnie ze swoją towarzyszką. Podniosła się, jednak nadal nikogo nie dostrzegła. Tylko u jej nóg siedziała na ziemi dziewczyna.
Victoria przyjrzała jej się dokładnie. Starała się nie zwracać uwagi na jej nagłe zdziwienie, wywołane najpewniej niezwykłym kolorem jej oczu. Nastolatka miała krótko obcięte włosy o naturalnie rudym odcieniu, delikatnie wpadającym w brąz. Aktualnie dziwnie rozszerzone źrenice okalane były przez niezbyt intensywne, zielone tęczówki. Skórę miała gładką, pozbawioną niedoskonałości, upiększoną niezbyt dużą ilością delikatnych piegów. Jak większość rudych osób odznaczała się bladą cerą. Jej twarz była dziewczęca, widać było jednak, że dziewczyna chce zrobić z siebie kogoś wyglądającego niebezpiecznie. Nos nie zajmował dużo miejsca na jej obliczy, podobnie jak usta, które niewielki rozmiar nadrabiały zdrowym, różowym kolorem. Po jej siedzącej postawie można było wywnioskować, że jest wysoka i szczupła. Ubrała się w wygodne, sportowe ubrania - trampki, rozciągliwe, materiałowe rurki i luźny T-shirt. Pomimo niezbyt przyjemnego wiatru, nie dygotała. Wyglądała tak, jakby nie zwracała uwagi na pogodę.
Rudowłosa podniosła się, wyraźnie górując nad niską Victorią. Uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę na powitanie. Blondynka grzecznie powtórzyła jej gest.
- Jestem Dalia - powiedziała. - Być może mnie kojarzysz. W końcu chodzimy do jednej klasy.
- Raczej nie - odparła Victoria zgodnie z prawdą. Nieco zdziwił ją fakt, że nigdy nie zwróciła uwagi na rozmówczynię.
- No cóż - zaśmiała się Dalia. - Szkoła nie jest moim ulubionym miejscem, więc nie przychodzę tam często. Właściwie to zjawiam się tylko na sprawdziany, kartkówki i na tyle lekcji, na ile muszę, by być klasyfikowaną.
- To dużo wyjaśnia - powiedziała Vicki. - Ale jakoś i tak nikogo mi nie przypominasz. Na zdjęciu klasowym też Cię raczej nie było - na to zdanie Dalii znikł uśmiech z twarzy, jednak nie skomentowała. - Zapomniałam się przedstawić. Jestem Victoria.
- Ciężko Cię nie znać - odparła rudowłosa. - Przepraszam, że pytam, ale ciekawość nie daje mi spokoju. Nosisz soczewki, czy to tak naturalnie masz ciemnoniebieskie tęczówki? - W jej oczach Vicki dostrzegła dziwny błysk.
- "Naturalny" - prychnęła Vicki. - Ciężko powiedzieć, żeby był naturalny, ale nie, nie noszę szkieł kontaktowych. Mam takie oczy od... no.
Dalia przyjrzała jej się dłużej, niż byłoby to taktowne, a jej źrenice rozszerzyły się. Odsunęła się nieco od Vicki.
- Nie musisz się mnie bać, nie gryzę - mruknęła blondynka pod nosem.
Rudowłosa zaśmiała się, jakby to, co jej rozmówczyni powiedziała, było śmieszne, po czym zrobiła przepraszającą minę.
- Hehe - ponowiła śmiech, tym razem sztucznie i nerwowo. - Po prostu... Po prostu zobaczyłam za tobą osę, a ja mam na nie uczulenie - wymyśliła na poczekaniu.
- Tak, przypuśćmy, że ci wierzę - odparła Vic, chcąc zakończyć krępującą rozmowę.
- Przepraszam, nie bądź... - urwała Dalia.
Z lewej strony dobiegł je głośny szelest, a po nim chrupnięcie. Obie odwróciły się w tym kierunku. Victorii przyspieszyło tętno, ale rudowłosa dziewczyna wydawała się dziwnie spokojna. Zmrużyła tylko groźnie oczy.
- Chodź - powiedziała i uśmiechnęła się. - Odwiozę cię do miasta Bestią.
- Do miasta? - spytała Vicki, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że jest aż tak daleko. - Chyba ten bieg był dłuższy, niż myślałam...
- Przybiegłaś aż tutaj? - zdziwiła się Dalia. Sądziłam, że ktoś cię tu podrzucił, skoro siedzisz obok drogi. No, ewentualnie, że tak wczoraj zabalowałaś - zaśmiała się z własnego żartu.
Victoria spojrzała na nią i uśmiechnęła się gorzko. W końcu poprzedniego dnia była na imprezie, ale nie było tam tak, jak rudowłosa musiała sobie wyobrażać.
Dalia ponownie przyjrzała się krzewom. Złapała Vicki za nadgarstek i pociągnęła ją w nieznanym kierunku. Blondynkę zmroziło. Trzymająca ją dłoń była delikatna, niezbyt silna, ale też nie krucha, mimo to czuła w jej dotyku coś niepokojącego i ostrzegającego. Dziewczyna spojrzała na Dalię. Miała zacięty, skupiony wyraz twarzy. Wyglądała też na nieco zaniepokojoną. Starała się szybko przebyć drogę, niemal ciągnąc blondynkę za sobą i nie zważając na protesty, które kilka sekund temu tamta wszczęła. Mocno i pewnie dociskała stopy do nierównego podłoża.
- Jesteśmy - odparła zimno..
Dziewczyny stały obok drogi. Akurat przejeżdżał obok nich samochód, kierując się w stronę miasta. Rudowłosa oddaliła się nieco, zostawiając Vicki, która właśnie masowała obolały, delikatnie zaczerwieniony nadgarstek.
Victoria odskoczyła w bok, gdy usłyszała groźny, mocny ryk silnika. Po chwili Dalia wynurzyła się na maszynie z zarośli. Na sobie miała skórzaną, czarną kurtkę i dobrze dopasowany kask tego samego koloru.
- To jest Bestia. Wsiadaj! - krzyknęła, aby blondynka mogła ją usłyszeć. - Weź sobie kurtkę i kask!
Na siedzeniu leżał identyczny z wyglądu ekwipunek, był jednak nieco mniejszy od kostiumu Dalii. Victoria założyła go, dziwiąc się, że pasuje idealnie.
- Skąd znasz mój rozmiar? I jakim cudem masz coś w nim przy sobie? - spytała.
- Jestem przygotowana na wszystko!
Przed wsiadnięciem na Bestię, Vicki przyjrzała jej się. Był to model Yamaha VMAX o idealnie czarnej obudowie i akcesoriach, nie zniszczonych nawet najmniejszym otarciem. Metalowe elementy błyszczały, gdy padały na nie promienie słoneczne. Na maszynie Dalia prezentowała się groźnie i seksownie, nawet ubrana w luźne, niepasujące do motoru, ubrania.
Victoria zawahała się. W końcu nie znała dziewczyny i nie wiedziała, czy może jej zaufać. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie będzie miała innego sposobu na powrót do domu. Nie mogłaby zadzwonić do taty i poprosić, aby przyjechał na obrzeża miasta. Na pewno zadawałby dużo pytań i martwiłby się. Jak miałaby wytłumaczyć mu powód bycia poza Wrocławiem? W jaki sposób wyjaśnić przybycie tam?
Dochodząc do wniosku, że musi zaryzykować, Victoria zapięła kurtkę i z trudem wdrapała się na dość wysoki motor. Złapała Dalię w pasie i powiedziała, że mogą ruszać. Bestia zamruczała pod nimi i ruszyła, wzbijając tumany kurzu. Motor szybko się rozpędził, przekraczając dozwoloną prędkość. Vicki wsłuchiwała się z zachwytem w odgłosy pracy nowiutkiej maszyny. Od dzieciństwa kochała te pojazdy, jednak nigdy nie było jej stać na zakup lepszego modelu. W jej garażu stał tylko stary, zardzewiały i niestety niesprawny motor, którego żaden mechanik nie potrafił naprawić. Miarowe wibracje silnika, odczuwalne na całym ciele, przypominały jej czasy, w których jeździła do wujka na wakacje. Był on prawdziwym miłośnikiem motoryzacji i najprawdopodobniej to on sprawił, że Vicki także ją pokochała. Miała w pokoju skrzynkę schowaną pod łóżkiem, w której trzymała najbardziej wartościowe wydania czasopism, do których dostępu nie miała nawet Diana.
Na wspomnienie jej imienia zgryzła mocno zęby, powstrzymując się od płaczu. Objęła Dalię w pasie z większą siłą, niż powinna.
- Ej, Victoria! - krzyknęła zielonooka. - Jak chcesz, żebym zwolniła, to po prostu powiedz!
- Nie, jest w porządku! - odpowiedziała nieco płaczliwie blondynka,
Po chwili motor zatrzymał się z piskiem opon. Dalia kopnęła delikatnie Vicki w kostkę, dając jej znak, że czas już zsiąść. Ta wykonała polecenie i przyjrzała się otoczeniu po zdjęciu kasku.
- Dalia, ja u nie mieszkam - powiedziała zaniepokojona.
- Eh, Vicki - westchnęła rudowłosa. - Nie mówiłaś mi, gdzie mam cię odwieźć. Mieszkam tu - wskazała na budynek. Wejdź na chwilę, napijemy się czegoś i pogadamy.
Gdy przestała mówić, wprowadziła Bestię do garażu. Victoria zauważyła, że stoją w niej jeszcze dwa motory, nieco gorsze od VMAXa, jednak nadal jedne z lepszych, jakie znała i widziała. Dziewczyna powstrzymała się od podejścia do pojazdów i zachwycania się nimi. Dalia zauważyła, że blondynka przygląda się motorom i uśmiechnęła się.
- Umiesz jeździć? - spytała, zamykając garaż i podchodząc do Vicki.
- Kiedyś umiałam - przyznała. - Ale to było dawno temu...
- Szkoda - odparła Dalia. - Gdybyś powiedziała, że tak, to byśmy pojeździły razem.
- Ach, wiesz co? Chyba nagle mi się przypomniało, jak się jeździ! Chodźmy - rozentuzjazmowała się Victoria.
- Dobra, innym razem - zaśmiała się z jej reakcji rudowłosa i otworzyła drzwi kamienicy.
Dziewczyny weszły na pierwsze piętro, a następnie do mieszkania, dokładnie dwóch połączonych. Pomieszczenia wyglądały na wyremontowane kilka lat temu i niezniszczone intensywnym użytkowaniem. Sypialnia nie wyróżniała się na tle innych pokojów nastolatek - były tam niepościelone łóżko, ściany oklejone plakatami Linkin Parku, Green Daya i innych dobrych zespołów. Dalia zatrzymała się w kuchni.
- Chcesz herbaty, kawy, czekolady? - zapytała, stojąc obok szafki.
- Kawy - odparła Victoria.
- Mleka, cukru?
- Nie, dziękuję.
Victoria położyła się na kanapie w salonie i złapała się za głowę. Czuła, że okropnie martwi się o swoje stosunki z Dianą. Łzy popłynęły jej po policzkach, zalewając jej twarz nieprzerwanymi strumieniami. Zmęczenie dniem spowodowało, że jej oczy zaczęły powoli się zamykać.
Ostatnim, co pamiętała, było delikatne przykrywanie jej ciepłym, miłym kocem...
__________________________
W końcu czwarty rozdział :) . Przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale miałam ostatnio sporo na głowie. Postaram się dodać kolejny jak najszybciej, ale idzie koniec roku, muszę poprawiać oceny... Pewnie jak każdy z was z resztą. Proszę o komentarze.
sobota, 1 czerwca 2013
środa, 15 maja 2013
Rozdział III
Rozdział zawiera przekleństwa
Tamtego wieczoru Vicki jeszcze długo nie mogła zasnąć. W głowie szumiało jej od natłoku myśli, a przed oczami wciąż miała widok wrednego uśmieszku blondyna.
Kiedy jednak udało jej się zapaść w objęcia Morfeusza, spała zadziwiająco głęboko i spokojnie.
Przechadzała się po szkole, co chwilę witając się za znajomymi. Każdy była dla niej miły. Chłopaki ją zaczepiali, a dziewczyny patrzyły na to z zazdrością. W pewnym momencie podeszła do niej nauczycielka od matematyki, która od jakiegoś czasu była dla niej niemiła. Zaskoczył ją fakt, że tym razem zachowywała się niewiarygodnie spokojnie, z uśmiechem na twarzy.
- Słuchaj, Victorio, widzę, że dostałaś ostatnio parę słabszych ocen, może przyjdziesz na dodatkowe zajęcia? Jestem pewna, że poradzisz sobie z materiałem, nie masz dużo do nadrobienia, a ostatnie tematy nie są zbyt trudne - zaproponowała.
Vicki zaczęła stopniowo się rozbudzać. Dzięki zwiększonej świadomości zwróciła uwagę na to, że kiedyś już tak było. Spojrzała w lusterko. Jej oczy były niebieskie.
Odkrycie sennego oszustwa sprawiło, że dziewczyna rozbudziła się całkowicie. Przetarła oczy, niechętnie obracając się na drugi bok. Sprawdziła, która godzina.
- 10:13. Jak zwykle spałam ponad normę - westchnęła znużona i rozciągnęła się. Podciągnęła kołdrę pod sam nos i przewróciła się na plecy. Wpatrywała się w sufit bezmyślnie przez kilka minut.
- Słuchaj, Victorio, widzę, że dostałaś ostatnio parę słabszych ocen, może przyjdziesz na dodatkowe zajęcia? Jestem pewna, że poradzisz sobie z materiałem, nie masz dużo do nadrobienia, a ostatnie tematy nie są zbyt trudne - zaproponowała.
Vicki zaczęła stopniowo się rozbudzać. Dzięki zwiększonej świadomości zwróciła uwagę na to, że kiedyś już tak było. Spojrzała w lusterko. Jej oczy były niebieskie.
Odkrycie sennego oszustwa sprawiło, że dziewczyna rozbudziła się całkowicie. Przetarła oczy, niechętnie obracając się na drugi bok. Sprawdziła, która godzina.
- 10:13. Jak zwykle spałam ponad normę - westchnęła znużona i rozciągnęła się. Podciągnęła kołdrę pod sam nos i przewróciła się na plecy. Wpatrywała się w sufit bezmyślnie przez kilka minut.
Kiedy uznała, że dość już tego nieróbstwa, leniwie położyła prawą nogę na ziemię, a następnie także lewą. Wstała ospała, ubrała jakiekolwiek spodnie i bluzkę, poszła do łazienki, umyła się i zeszła do kuchni. Na stole leżała kartka.
"Jestem z tatą na zakupach. Zrób sobie śniadanie i przygotuj coś
na obiad. Będziemy koło 15:00. Kochamy Cię, mama."
Vic wyciągnęła z szafki płatki kukurydziane i miskę, a z lodówki mleko i przygotowała prowizoryczny posiłek. Jedząc go, pochrupiwała głośno i czytała codziennie dostarczaną przez listonosza gazetę.
- "Arsenal Londyn wygrał kolejny mecz", "Pani Komorowska chwali się kolekcją bielizny", "Wypadek na ul.Kruczej" - czytała kolejne nagłówki, jednak nic nie wydawało jej się na tyle zaskakujące, aby pobudzić ją do życia.
Wróciła do pokoju, aby sprawdzić, czy nie dostała jakieś wiadomości. Czekało ją zaskoczenie - 7 SMS'ów. Prawie wszystkie od Diany.
- Księżniczka wysłała coś telefonem - zaśmiała się krótko i nieco nerwowo otworzyła pierwszą wiadomość.
- Księżniczka wysłała coś telefonem - zaśmiała się krótko i nieco nerwowo otworzyła pierwszą wiadomość.
Od: Dia ;* Wysłano: 21:32
"Gdzie jesteś?
Nie mogę Cię znaleźć.
Odpisz."
Vicki mruknęła coś w odpowiedzi i przełączyła na kolejną wiadomość.
Od: Dia ;* Wysłano: 21:53
"Nie wygłupiaj się, zamiast się bawić,
chodzę i Cię szukam."
Od: 7438 Wysłano: 22:01
"Wyślij SMS o treści SERCE,
aby dowiedzieć się, kto Cię kocha.
Nie zwlekaj."
- Durne reklamy - warknęła dziewczyna i odruchowo usunęła wiadomość.
Od: Dia ;* Wysłano: 22:19
"Ile razy muszę Ci jeszcze pisać,
żebyś odpisała?"
Od: Dia ;* Wysłano: 22:30
"Idę tańczyć. Nara."
Od: Dia ;* Wysłano: 23:06
"Kopnęłaś Justina bez powodu i uciekłaś.
Pojebało cię do reszty?
Mogłaś mu coś zrobić =.=."
Od: Dia ;* Wysłano: 23:58
"Widzimy się jutro u mnie.
O 14:45."
- Huh, chyba się trochę wkurzyła - westchnęła Victoria i zakryła twarz dłonią.
Spróbowała coś ugotować, nie zważając na swoje niewielkie umiejętności kulinarne. Przygotowała jakiś sos i zrobiła spaghetti. Na zegarze widniała już godzina 14:21. Vic zjadła pospiesznie swoją porcję, złapała za długopis i napisała rodzicom, że wychodzi i nie wie, kiedy wróci.
Spróbowała coś ugotować, nie zważając na swoje niewielkie umiejętności kulinarne. Przygotowała jakiś sos i zrobiła spaghetti. Na zegarze widniała już godzina 14:21. Vic zjadła pospiesznie swoją porcję, złapała za długopis i napisała rodzicom, że wychodzi i nie wie, kiedy wróci.
Szła na spotkanie nieco nerwowo. Ciągle pocierała bransoletkę przynoszącą jej szczęście. Czuła, że pocą jej się ręce. Nie spieszyła się, jednak utrzymywała minimalne tempo niezbędne do dotarcia na czas. Miała wrażenie, że ktoś za nią idzie, jednak odwracając się, nic nie widziała oprócz drogi i kilku przechodniów, idących w różnych kierunkach.
Po kilku minutach stała już pod drzwiami. Zadzwoniła kilka razy i czekała. Minutę, dwie, trzy... Ponowiła działanie. Dom otworzył się z hukiem, a w przejściu stanęła Diana ubrana w czerwoną, mocno opinającą jej ciało sukienkę. Na nogach widniały czarne koturny. Po jej postawie ani twarzy nie było widać oznak kaca czy nieprzespanej nocy.
- Wejdź - warknęła krótko i z dumą udała się do salonu.
Vicki stuliła się delikatnie i powoli ruszyła za nią. Stanęła przy półkolistym wejściu i rozejrzała się zdziwiona.
Vicki stuliła się delikatnie i powoli ruszyła za nią. Stanęła przy półkolistym wejściu i rozejrzała się zdziwiona.
Na oprawionej skórą, trzyosobowej kanapie siedział blondyn. Dokładnie ten sam, który wczoraj ją wyzwał. Diana podeszła do niego i siadła obok. Victoria nie wiedziała, co zrobić. Postanowiła pozostać w przyjętej wcześniej pozycji.
- Siadaj - powiedziała przyjaciółka niezbyt miło.
Vic posłusznie podeszła i usiadła na fotelu naprzeciwko. Zapadła niezręczna cisza.
- Eh - westchnęła blondynka. - A więc... Co chciałaś?
- Spodziewałam się, że będziesz się tłumaczyć. W końcu ja nic złego nie zrobiłam - odparła Diana.
Vic posłusznie podeszła i usiadła na fotelu naprzeciwko. Zapadła niezręczna cisza.
- Eh - westchnęła blondynka. - A więc... Co chciałaś?
- Spodziewałam się, że będziesz się tłumaczyć. W końcu ja nic złego nie zrobiłam - odparła Diana.
- A ja? Sama nie wiem, czemu jesteś na mnie zła.
Chłopak tylko patrzył się na dłonie i uśmiechał się wrednie pod nosem tak, żeby Vicki to widziała, ale jej przyjaciółka już nie.
Chłopak tylko patrzył się na dłonie i uśmiechał się wrednie pod nosem tak, żeby Vicki to widziała, ale jej przyjaciółka już nie.
- Czemu? Ty jeszcze pytasz czemu? - krzyknęła Diana.
Victoria patrzyła na nią, starając się zachować spokój. Czuła jednak, że nie będzie jej łatwo nie denerwować się.
Victoria patrzyła na nią, starając się zachować spokój. Czuła jednak, że nie będzie jej łatwo nie denerwować się.
- Tak, pytam czemu - odparła Vicki, dokładnie akcentując każde słowo.
Diana na chwilę przestała mówić, zdziwiona. Dziewczyny nie kłóciły się, odkąd Vic została zgwałcona. Poprzednie spory były jednak bardzo łagodne - przyszła ofiara nie stawiała się, starała się wszystko tłumaczyć bez zbędnych emocji. Diana po prostu nie spodziewała się wybuchu przyjaciółki.
- Najpierw przychodzisz na moje urodziny, ubrana w jakieś sprane jeansy i T-shirt, potem chowasz się przed wszystkimi, a gdy mój kuzyn Justin, ten z Londynu - ruchem głowy wskazała siedzącego na kanapie chłopaka - przychodzi się z tobą zapoznać, wyzywasz go i kopiesz w krocze! Zostawiałaś go samego w obcym mieście, w domu pełnym ludzi, których nie zna, na dodatek zwijającego się z bólu - PRZEZ CIEBIE! - Diana krzyczała tak głośno, że zaczęła szybko i nierówno oddychać ze zmęczenia i zdenerwowania. - Gdzie ty znowu polazłaś?! Zawsze, ale to ZAWSZE, gdy chcę, żebyś wróciła do dawnego życia, ty uciekasz ode mnie! - twarz dziewczyny nieco posmutniała.- A może ja nie chcę pomocy? Nie chcę, żeby ci twoi niby przyjaciele - przy tym słowie uniosła ręce i pokazała znak cudzysłowia - udawali, że mnie lubią, a potem obrabiali mi dupę za plecami, tak jak tobie! A gdybyś chciała wiedzieć, to nawet twój kochany kuzynek wczoraj oznajmił mi, że właśnie - cytuję - "pieprzysz się z jego kolegą, Łysym"!
- Ty kłamliwa suko! Nigdy nie powiedziałbym tak o Dianie - wkurzył się Justin i skłamał. - To wspaniała dziewczyna. Poza tym, nie znam tu nikogo.
- On ma rację! - Diana wstała. - Tyle lat się przyjaźnimy, a ty mnie okłamujesz? - podeszła do Vic. - Nie spodziewałabym się tego po tobie.
- Wiesz co? - odpowiedziała Victoria, zbliżając się do dziewczyny na niebezpieczną odległość. Można było wyczuć między nimi nadchodzącą bójkę. Ta dziwna energia płynęła głównie od niższej dziewczyny, rozchodząc się po całym pomieszczeniu. - Ja nie uwierzyłabym, gdyby ktoś powiedział mi, że przestaniesz ufać mi, a zaczniesz być wierną jakimś kłamliwym, podlizującym ci się chłopakom, chcącym tylko twoich pieniędzy.
Zapadła niezręczna cisza. W oczach Diany pojawiły się łzy, jednak rysy jej twarzy nadal pozostawały napięte i groźne. Victoria przestała nad sobą panować. Widząc smutek dziewczyny uśmiechnęła się wrednie. Czuła, że w tym momencie to ona dominuje, że jest większa, silniejsza i lepsza niż stojąca przed nią osoba. Chociaż brunetka, z którą się kłóciła, była od niej wyższa o niecałą głowę, Vic widziała, że jej kolana zaczynają się trząść, a ogólna postawa i oczy wyrażały strach. Przelotnie zerknęła na chłopaka. On także wydawał się przerażony. Chęć uderzenie przeciwniczki była ogromna.
- Wy...Wyjdź - szepnęła z trudem Diana.
Victoria jakby wypadła z transu. Nadal czuła tę siłę i chęć walki, ale zyskała odrobinę kontroli nad sobą. Z trudem zaczęła się wycofywać, odwróciła się i wybiegła z domu.
________________________
Akcja się rozwija. Przepraszam, że musieliście tyle czasu czekać na nowy rozdział, ale niestety nie miałam czasu na pisanie. Mam nadzieję, że wam się podoba. Proszę o komentarze i opinie :).
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział II
Rozdział zawiera przekleństwa
W elegancko i kosztownie urządzonym wnętrzu trwała w najlepsze impreza. Vicki westchnęła.
- Wytłumacz mi, czy ty nie masz dość? - zapytała, patrząc karcąco na przyjaciółkę.
- Nigdy - odpowiedziała Diana, szczerząc się od ucha do ucha. - Z resztą, są moje urodziny. Musimy świętować, nie?
- Urodziny? - odparła Victoria, obawiając się, że zapomniała. Spojrzała na ekran telefonu. - Przecież to za cały miesiąc!
- Hm... Właściwie, to tak - zaśmiała się bogaczka. Przywołało to wzrok znacznej grupki imprezujących, głownie chłopaków. Widząc to, Vic zawstydziła się i schowała za drzwiami, z zamiarem wyjścia.
- Wiesz, że nie lubię imprez - szepnęłam, nadal czując na sobie wzrok ciekawskich gości. Jej oczy były uznawane za okoliczną atrakcję. - Pomijając już wszystko, brakuje mi tylko nad głową znaku ze świecącą strzałką "PATRZ TUTAJ! DZIWADŁO".
- Kupię Ci taki na urodziny - uśmiechnęła się przyjaciółka, ale została zgromiona wzrokiem. - Oj Vic... Proszę?
Dziewczyna prychnęła, ale zgodziła się. Nie chciała po raz kolejny rozczarowywać przyjaciółki. Z powątpiewaniem weszła do środka i zatrzymała się w połowie kroku, przytłoczona głośną muzyką. Z zadowoleniem zauważyła jednak, że wszyscy zapomnieli już o jej obecności. Diana nie dała jej jednak nacieszyć się względnym spokojem. Wepchnęła dziewczynę na podest, a sama delikatnie weszła na niego, sprawiając wrażenie niesamowitej gracji.
- Hej wszyscy! - zawołała. - To jest moja BFF - best friend forever - Victoria! Bądźcie dla niej mili, bo ma trochę kompleksów!
Vic poczuła na sobie wzrok wszystkich obecnych, a po chwili usłyszała śmiechy. Zrobiło jej się niewiarygodnie gorąco, a w głowie nieprzyjemnie huczała pustka. Spojrzała na Dianę błagalnie, aby już ją puściła, po czym zarumieniła się, zgryzła wargę i spuściła głowę, aby nikt nie dostrzegł jej oczu.
- Wytłumacz mi, czy ty nie masz dość? - zapytała, patrząc karcąco na przyjaciółkę.
- Nigdy - odpowiedziała Diana, szczerząc się od ucha do ucha. - Z resztą, są moje urodziny. Musimy świętować, nie?
- Urodziny? - odparła Victoria, obawiając się, że zapomniała. Spojrzała na ekran telefonu. - Przecież to za cały miesiąc!
- Hm... Właściwie, to tak - zaśmiała się bogaczka. Przywołało to wzrok znacznej grupki imprezujących, głownie chłopaków. Widząc to, Vic zawstydziła się i schowała za drzwiami, z zamiarem wyjścia.
- Wiesz, że nie lubię imprez - szepnęłam, nadal czując na sobie wzrok ciekawskich gości. Jej oczy były uznawane za okoliczną atrakcję. - Pomijając już wszystko, brakuje mi tylko nad głową znaku ze świecącą strzałką "PATRZ TUTAJ! DZIWADŁO".
- Kupię Ci taki na urodziny - uśmiechnęła się przyjaciółka, ale została zgromiona wzrokiem. - Oj Vic... Proszę?
Dziewczyna prychnęła, ale zgodziła się. Nie chciała po raz kolejny rozczarowywać przyjaciółki. Z powątpiewaniem weszła do środka i zatrzymała się w połowie kroku, przytłoczona głośną muzyką. Z zadowoleniem zauważyła jednak, że wszyscy zapomnieli już o jej obecności. Diana nie dała jej jednak nacieszyć się względnym spokojem. Wepchnęła dziewczynę na podest, a sama delikatnie weszła na niego, sprawiając wrażenie niesamowitej gracji.
- Hej wszyscy! - zawołała. - To jest moja BFF - best friend forever - Victoria! Bądźcie dla niej mili, bo ma trochę kompleksów!
Vic poczuła na sobie wzrok wszystkich obecnych, a po chwili usłyszała śmiechy. Zrobiło jej się niewiarygodnie gorąco, a w głowie nieprzyjemnie huczała pustka. Spojrzała na Dianę błagalnie, aby już ją puściła, po czym zarumieniła się, zgryzła wargę i spuściła głowę, aby nikt nie dostrzegł jej oczu.
Poczuła dłoń Diany na ramieniu, kiedy ta ściągała ją ze sceny.
- Wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi - szepnęła blondynka ze złością w głosie.
- Oj noo, przecież to tylko żarty.
- Nie dla mnie - powiedziała pod nosem Vicki.
- Wyluzuj się - uśmiechnęła się Diana. - Muszę cię opuścić. Dupeczki czekają - mrugnęła do niej porozumiewawczo, wskazując ruchem głowy grupkę przystojnych chłopaków.
- Oj noo, przecież to tylko żarty.
- Nie dla mnie - powiedziała pod nosem Vicki.
- Wyluzuj się - uśmiechnęła się Diana. - Muszę cię opuścić. Dupeczki czekają - mrugnęła do niej porozumiewawczo, wskazując ruchem głowy grupkę przystojnych chłopaków.
Odeszła, pozostawiając Victorię bezradną. Dziewczyna nie wiedziała, co zrobić. Rozejrzała się nerwowo po salonie i zamrugała dwukrotnie, zdziwiona. Poczuła, jak od jej serca do żołądka przepływa ciepło, łaskocząc ją. Nie potrafiła określić przyczyny tego zjawiska. Obejrzała otoczenie ponownie, jednak tym razem nic się nie stało. Uznała, że to wybryk jej wyobraźni i wzruszyła ramionami. Nadal czuła jednak na swojej skórze dziwne swędzenie i czyjś wzrok.
Stwierdzając, że skoro jest na imprezie, musi jakoś wyglądać, poszła do najbliższej pustej łazienki. Wiedząc, że jako jedna z niewielu, ma dostęp do rzeczy Diany, wyjęła z szuflady zestaw do malowania się i postawiła go przed wielkim lustrem. Przyjrzała się sobie dokładnie.
Miała lekko pofalowane, blond włosy, sięgające nieco dalej niż do ramion. Nigdy nie nosiła grzywek - przedziałek widniał u niej na środku głowy, tak, że pukle okalały jej twarz obu dwóch stron, często zakrywając część policzków. Jej twarz była owalna, jednak niezbyt wydłużona. Miała nieco większe usta od innych dziewczyn, jednak jej nos nie wyróżniał się ani wielkością, ani kształtem. Podobnie jak oczy, które wcześniej nigdy nie były zauważane. Dopiero od dnia gwałtu zaczęto dostrzegać w twarzy Victorii tylko to.
Dziewczyna, starając się widzieć pozytywy, podkreśliła nieco oczy czarnym eyelinerem i przypudrowała twarz. W garderobie znalazła pasujące do siebie leginsy, baleriny i tunikę, po czym ubrała je. Wiedziała, że Diana prędzej się ucieszy z tego, że coś pożycza, niż zezłości.
Po chwili spędzonej na pogawędce z Andrzejem, kucharzem Diany, udała się na poszukiwanie spokojnego miejsca. Odwiedziła salon, pokój gier i inne zaludnione pomieszczenia. Na koniec poszła do sypialni jej przyjaciółki. Otworzyła drzwi i pospiesznie je zamknęła. Zastała tam bogaczkę z jednym z przystojniaków, zabawiających się na dużym łóżku przy przyciemnionym świetle. Szybko odwróciła się, zamierzając odejść i spróbować bawić się w salonie z innymi. Niestety, wykonując ten ruch, wpadła na kogoś.
- Szybka jest - zdążyła skomentować zachowanie przyjaciółki pod nosem, niewiele myśląc. Wypowiedziała te słowa dokładnie w chwili zderzenia.
- Hm? Kto? - spytał wysoki blondyn o niebieskich oczach. Spojrzała w nie z bólem, dostrzegając kolor bardzo podobny do jej tęczówek sprzed tamtego dnia.
- Gówno cię to obchodzi - warknęła, pragnąc obronić się przed ewentualnymi uwagami na swój temat.
Szybko zaczęła się wycofywać, nie mając ochoty na rozmowę z nieznanym jej chłopakiem.
- Te, lala, ogarnij - odpowiedział z zalotnym spojrzeniem.
Vic uśmiechnęła się uwodzicielsko i złapała go mocno za koszulę, tym samym przyciągając go do siebie. Przywarła do chłopaka sporą częścią swego ciała i spojrzała mu głęboko w oczy. Powoli przybliżyła swoje usta do jego ucha, otworzyła je i kopnęła go z całej siły w krocze.
- Spierdalaj - powiedziała, usatysfakcjonowana przyspieszonym oddechem chłopaka, który czuła na karku, gdy była blisko niego. - Może i jestem niepozorna, ale nie głupia.
- Tak? Słyszałem o gwałcie - mówił chłopak szybko, zaciskając zęby z bólu. Podobno wcale się nie opierałaś - uśmiechnął się wrednie, ale oczy wyrażały obawę przed kolejnym kopniakiem. - Ostra byłaś, co? Nie chciałabyś tak ze mną, dziwko?
Spojrzała na niego przerażona i wstrząśnięta. Słyszała o plotkach, które krążyły po szkole, jednak nie spodziewała się konfrontacji z nimi w taki sposób. Szybko zamrugała, czując napływające łzy.
Blondyn wyprostował się, najwyraźniej nie czując już bólu. Popchnął Victorię na ścianę i przywarł do niej.
- Co, już nie jesteś taka mocna? Zrobiłbym z Tobą to samo, co Łysy robi teraz tą twoją przyjaciółeczką, ale wiesz... Z kurwami się nie pieprzę - znowu odepchnął dziewczynę i zaśmiał się szyderczo, odchodząc.
Gdy zniknął za rogiem, Victorię zatkało. Szybko wybiegła z domu tylnym wyjściem, nie żegnając się z Dianą. Wiedziała, że przyjaciółka i tak nie miałaby dla niej czasu, zajęta sobą i Łysym.
Vicki biegła ile sił w nogach. Widziała obłoczki pary wypływające z jej ust. A może to nie była para? Dziewczyna nie potrafiła racjonalnie myśleć do tego stopnia, że siadła w parku, zaraz obok miejsca jej gwałtu. Przez chwilę wydawało jej się nawet, że widzi czyjąś sylwetkę, majaczącą w oddali, ale były to tylko omamy wywołane stresem. Tak powiedziałaby pani psycholog i w to chciała wierzyć.
Nie wytrzymała długo. Rozpłakała się. Czuła, jak łzy, jedna za drugą, zalewają jej policzki. Dziwne spazmy wstrząsały jej ciałem, uwalniając wszystkie emocje, które przez tyle lat w sobie skrywała.
Stwierdzając, że skoro jest na imprezie, musi jakoś wyglądać, poszła do najbliższej pustej łazienki. Wiedząc, że jako jedna z niewielu, ma dostęp do rzeczy Diany, wyjęła z szuflady zestaw do malowania się i postawiła go przed wielkim lustrem. Przyjrzała się sobie dokładnie.
Miała lekko pofalowane, blond włosy, sięgające nieco dalej niż do ramion. Nigdy nie nosiła grzywek - przedziałek widniał u niej na środku głowy, tak, że pukle okalały jej twarz obu dwóch stron, często zakrywając część policzków. Jej twarz była owalna, jednak niezbyt wydłużona. Miała nieco większe usta od innych dziewczyn, jednak jej nos nie wyróżniał się ani wielkością, ani kształtem. Podobnie jak oczy, które wcześniej nigdy nie były zauważane. Dopiero od dnia gwałtu zaczęto dostrzegać w twarzy Victorii tylko to.
Dziewczyna, starając się widzieć pozytywy, podkreśliła nieco oczy czarnym eyelinerem i przypudrowała twarz. W garderobie znalazła pasujące do siebie leginsy, baleriny i tunikę, po czym ubrała je. Wiedziała, że Diana prędzej się ucieszy z tego, że coś pożycza, niż zezłości.
Po chwili spędzonej na pogawędce z Andrzejem, kucharzem Diany, udała się na poszukiwanie spokojnego miejsca. Odwiedziła salon, pokój gier i inne zaludnione pomieszczenia. Na koniec poszła do sypialni jej przyjaciółki. Otworzyła drzwi i pospiesznie je zamknęła. Zastała tam bogaczkę z jednym z przystojniaków, zabawiających się na dużym łóżku przy przyciemnionym świetle. Szybko odwróciła się, zamierzając odejść i spróbować bawić się w salonie z innymi. Niestety, wykonując ten ruch, wpadła na kogoś.
- Szybka jest - zdążyła skomentować zachowanie przyjaciółki pod nosem, niewiele myśląc. Wypowiedziała te słowa dokładnie w chwili zderzenia.
- Hm? Kto? - spytał wysoki blondyn o niebieskich oczach. Spojrzała w nie z bólem, dostrzegając kolor bardzo podobny do jej tęczówek sprzed tamtego dnia.
- Gówno cię to obchodzi - warknęła, pragnąc obronić się przed ewentualnymi uwagami na swój temat.
Szybko zaczęła się wycofywać, nie mając ochoty na rozmowę z nieznanym jej chłopakiem.
- Te, lala, ogarnij - odpowiedział z zalotnym spojrzeniem.
Vic uśmiechnęła się uwodzicielsko i złapała go mocno za koszulę, tym samym przyciągając go do siebie. Przywarła do chłopaka sporą częścią swego ciała i spojrzała mu głęboko w oczy. Powoli przybliżyła swoje usta do jego ucha, otworzyła je i kopnęła go z całej siły w krocze.
- Spierdalaj - powiedziała, usatysfakcjonowana przyspieszonym oddechem chłopaka, który czuła na karku, gdy była blisko niego. - Może i jestem niepozorna, ale nie głupia.
- Tak? Słyszałem o gwałcie - mówił chłopak szybko, zaciskając zęby z bólu. Podobno wcale się nie opierałaś - uśmiechnął się wrednie, ale oczy wyrażały obawę przed kolejnym kopniakiem. - Ostra byłaś, co? Nie chciałabyś tak ze mną, dziwko?
Spojrzała na niego przerażona i wstrząśnięta. Słyszała o plotkach, które krążyły po szkole, jednak nie spodziewała się konfrontacji z nimi w taki sposób. Szybko zamrugała, czując napływające łzy.
Blondyn wyprostował się, najwyraźniej nie czując już bólu. Popchnął Victorię na ścianę i przywarł do niej.
- Co, już nie jesteś taka mocna? Zrobiłbym z Tobą to samo, co Łysy robi teraz tą twoją przyjaciółeczką, ale wiesz... Z kurwami się nie pieprzę - znowu odepchnął dziewczynę i zaśmiał się szyderczo, odchodząc.
Gdy zniknął za rogiem, Victorię zatkało. Szybko wybiegła z domu tylnym wyjściem, nie żegnając się z Dianą. Wiedziała, że przyjaciółka i tak nie miałaby dla niej czasu, zajęta sobą i Łysym.
Vicki biegła ile sił w nogach. Widziała obłoczki pary wypływające z jej ust. A może to nie była para? Dziewczyna nie potrafiła racjonalnie myśleć do tego stopnia, że siadła w parku, zaraz obok miejsca jej gwałtu. Przez chwilę wydawało jej się nawet, że widzi czyjąś sylwetkę, majaczącą w oddali, ale były to tylko omamy wywołane stresem. Tak powiedziałaby pani psycholog i w to chciała wierzyć.
Nie wytrzymała długo. Rozpłakała się. Czuła, jak łzy, jedna za drugą, zalewają jej policzki. Dziwne spazmy wstrząsały jej ciałem, uwalniając wszystkie emocje, które przez tyle lat w sobie skrywała.
- Samotna ofiara gwałtu o granatowych oczach, płacząca w parku obok miejsca tamtego zdarzenia, 2 lata po nim - prychnęła, widząc, że wypowiedziane przez nią zdanie nie ma większego logicznego sensu. Naśmiewanie się z sienie pomagało jej się opanować i oderwać myśli od wydarzeń tego wieczoru.
Za dziesięć dziesiąta była już w domu. Rodzice o nic nie zapytali, zajęci oglądaniem telewizji. Spojrzała na nich z wyrzutem. Chociaż nic by im nie powiedziała, chciała, aby się nią zainteresowali. W tym momencie czuła, że zawsze się nią zajmują tylko wtedy, gdy tego nie potrzebuje, tak samo jak wszyscy inni.
___________________________
Wyszedł trochę krótki ten rozdział, ale zaczęło się coś dziać. Jak wam się podoba? Macie jakieś uwagi? Piszcie o wszystkim w komentarzach.
Proszę Sumi, masz opis Victorii. Mam nadzieję, że tyle wystarczy, bo nie jestem dobra w charakterystykach osób.
Koniecznie wejdźcie na http://malyczlowiekwlondynie.blogspot.com/ , świetnie się zapowiada, a autorka ma ciekawy styl :)
Za dziesięć dziesiąta była już w domu. Rodzice o nic nie zapytali, zajęci oglądaniem telewizji. Spojrzała na nich z wyrzutem. Chociaż nic by im nie powiedziała, chciała, aby się nią zainteresowali. W tym momencie czuła, że zawsze się nią zajmują tylko wtedy, gdy tego nie potrzebuje, tak samo jak wszyscy inni.
___________________________
Wyszedł trochę krótki ten rozdział, ale zaczęło się coś dziać. Jak wam się podoba? Macie jakieś uwagi? Piszcie o wszystkim w komentarzach.
Proszę Sumi, masz opis Victorii. Mam nadzieję, że tyle wystarczy, bo nie jestem dobra w charakterystykach osób.
Koniecznie wejdźcie na http://malyczlowiekwlondynie.blogspot.com/ , świetnie się zapowiada, a autorka ma ciekawy styl :)
czwartek, 25 kwietnia 2013
Rozdział I
Siadła na swoim małym łóżku i rozejrzała się po pokoju. Był przeciętnych rozmiarów. Zawsze, kiedy przyglądała się nieco wyblakłym, jasnożółtym ścianom, czuła, że to pomieszczenie nie pasuje do Wrocławia. Wydawało jej się odległe, inne, wręcz dziwne.
Nigdy nie mogła zrozumieć swej sprzeczności, która jeszcze bardziej nasiliła się po tamtym dniu.
- Halo? Czy coś się dzieje? - spytała cicho, przerażona, ale też zaintrygowana.
Zupełnie tak jak ona. Nigdy nie była taka jak reszta. Podczas gdy wszystkie dziewczyny "uganiały" się za chłopcami i ciągle się z kimś umawiały, ona przesiadywała w pobliskim parku, rysując jakieś dziwne, nieokreślone kształty i kątem oka nieśmiało spoglądała na śmiejących się nastolatków. Gdzieś w głębi duszy pragnęła być tam z nimi. Ale nie była taka jak Diana i reszta nastolatek. Zawsze w obecności chłopaków, którzy nie byli jej kolegami, nie wiedziała o czym mówić. Wstydziła się patrzeć obcym w oczy. Co gorsza nie miała pojęcia, co może z tym zrobić.
Z drugiej jednak strony była zadziwiająco odważna. Nie bała się skakać na bungee (pomimo, że w momencie oderwania stóp od ziemi miała ochotę piszczeć i błagać o powrót na bezpieczny grunt). Zawsze stawała w obronie Dia. Sprzeciwiała się nawet nieznajomym. Czuła wtedy ogromną siłę, a także ból, spowodowany tym, że przyjaciółka nigdy nie zachowywała się tak w stosunku do niej. Co prawda dziewczyna była wspaniała, ale Vicki pragnęła czuć się bezpiecznie. Diana jej tego nie dawała, interesując się tylko sobą. Mimo to dziewczyna nadal broniła przyjaciółki, pokazując, że jest silną, wzburzoną kobietą.
Dziewczyna przeniosła wzrok na zdjęcia. Znajdowały się w całym pokoju: niektóre wisiały na ścianach, inne stały na szafkach. Przedstawiały różne momenty z jej życia. Kilka z dzieciństwa, dwa z okresu, kiedy była niemowlęciem. Najwięcej wisiało fotografii sprzed wypadku. Wygłupiała się na nich z Dianą, stała z rodziną lub przytulała się do zwierząt. Vicki nie przepadała za tymi zdjęciami. Odczuwała wobec nich sentyment, jednak denerwowały ją. Czuła, że od tych dwóch lat jest inna, a fotografie, na których widziała dawne, błękitne oczy, jeszcze ją w tym upewniały. Łatwiej byłoby jej się pogodzić, a raczej przyzwyczaić do swojej inności, gdyby wyglądała tak samo.
Nastolatka schowała głowę pod poduszkę. Dopiero co wróciła od psychologa. Nie lubiła tych wizyt. Od dwóch lat co tydzień musiała je odbywać. Mężczyzna zawsze mówił to samo. Starał się zdobyć choćby najmniejszą informację na temat przestępcy. Vicki nadal nic nie pamiętała. Zawsze, gdy o tym myślała, widziała pustkę lub to, co działo się przed i po tym.
Wracała z imprezy. Miała tylko 15 lat. Szła sama, ponieważ Diana nie przyszła. Nie było bardzo późno, przed chwilą wybiła 21:20. Nie spieszyło jej się. Miała jeszcze ponad pół godziny, a drogę do domu mogła przebyć w niecałe 15 minut. Szła powoli, ze słuchawkami w uszach. Cicho nuciła ulubione piosenki. Czasami przymykała oczy na krótką chwilę. Znała drogę bardzo dobrze. Codziennie chodziła nią do szkoły. Przechodziła właśnie przez park obok sporej altany obrośniętej krzewami i pnączami. Kątem oka zobaczyła jakiś ruch. Spojrzała w tamtą stronę. Wyjęła jedną słuchawkę i podeszła. Nie wiedziała po co, ale po prostu to zrobiła, czując dziwne przyciąganie.
Usłyszała jęk bólu. Przysunęła się bliżej. Chciała pomóc.
- Czy mam dzwonić po karetkę? - dopytywała.
Gdyby wtedy wiedziała... Pewnie nie przechodziłaby przez park. Zostałaby w domu, bezpiecznie oglądając "Glee" lub inny serial. Pytając o pomoc nie spodziewała się, że sama będzie jej potrzebowała. Zamiast po człowieka z altany, lekarze przyjechali po nią. Vicki była cała obolała i poobijana. Na ciele czuła małe zadrapania i głębsze rany. Stwierdzono gwałt. Dziewczyna nic nie pamiętała, ale przyjęła to do wiadomości. Była zaniepokojona i nieco przestraszona. Denerwował ją fakt, że nie mogła pomóc w śledztwie. Kiedy jednak zobaczyła swoje odbicie, te oczy... Zrozumiała, że od tego momentu będzie inne.
I wcale nie była pewna, czy lepsze.
Usłyszała charakterystyczne pukanie. Od razu wiedziała, że to jej mama. Olivia zawsze wystukiwała rytm jej ulubionej piosenki - "Moon's Smile" jednej z kapel podwórkowych z czasów jej młodości.
- Proszę! - krzyknęła Vicki, wyglądając spod poduszki.
- Diana znowu wysłała do Ciebie kuriera - zaśmiała się Oliwia.
- No tak - spojrzała na małą, czerwoną karteczkę z adresem wymalowanym na niebiesko. - Daj, to pewnie coś ważnego.
- Powinnaś coś powiedzieć - przekomarzała się kobieta o kasztanowych włosach, na których nietrudno było dostrzec siwe przebłyski. - Nie tak się wychowałam! - zaśmiała się ponownie.
Olivia zawsze bardzo troszczyła się o córkę. Kochała ją całym swoim sercem - sercem kobiety, która kiedyś straciła dziecko w wypadku samochodowym. Victorii nie było jeszcze wtedy na świecie, jednak bardzo pragnęła poznać brata. Nigdy nie dostanie tej okazji, tak samo jak jej mama nie będzie mogła już przytulić go ani pożegnać przed wyjściem do szkoły. Mimo tego bólu była bardzo wesołą kobietą. Miała żywe, niebieskie oczy, które wyróżniały się na tle ciemniejszych włosów. Można było o niej powiedzieć wiele, ale nie to, że była niemiła. Olivia zawsze starała się odnosić dobrze w stosunku do innych. Nigdy nie krzyczała ani nie wściekała się.
Kobieta podała córce kopertę i wyszła, nie domykając drzwi.
- Jak zawsze - mruknęła zniecierpliwiona Victoria. Jak większość nastolatek często znajdywała w rodzicach coś, co jej się nie podobało.
Wróciła na łóżko i stanowczym ruchem rozerwała papier. Wyjęła kartkę i zaczęła czytać.
______________________________________________
Mamy pierwszy rozdział. Przepraszam, że taki nieciekawy, jednak nie chciałam dodawać do niego wielu wątków, ponieważ jest on swego rodzaju zapoznaniem z Vicki, główną bohaterką :) . Nie jestem z niego zadowolona, jednak już niedługo akcja zacznie się rozkręcać. Proszę o komentarze z opiniami co jest dobrze, a co źle :)
Usłyszała charakterystyczne pukanie. Od razu wiedziała, że to jej mama. Olivia zawsze wystukiwała rytm jej ulubionej piosenki - "Moon's Smile" jednej z kapel podwórkowych z czasów jej młodości.
- Proszę! - krzyknęła Vicki, wyglądając spod poduszki.
- Diana znowu wysłała do Ciebie kuriera - zaśmiała się Oliwia.
- No tak - spojrzała na małą, czerwoną karteczkę z adresem wymalowanym na niebiesko. - Daj, to pewnie coś ważnego.
- Powinnaś coś powiedzieć - przekomarzała się kobieta o kasztanowych włosach, na których nietrudno było dostrzec siwe przebłyski. - Nie tak się wychowałam! - zaśmiała się ponownie.
Olivia zawsze bardzo troszczyła się o córkę. Kochała ją całym swoim sercem - sercem kobiety, która kiedyś straciła dziecko w wypadku samochodowym. Victorii nie było jeszcze wtedy na świecie, jednak bardzo pragnęła poznać brata. Nigdy nie dostanie tej okazji, tak samo jak jej mama nie będzie mogła już przytulić go ani pożegnać przed wyjściem do szkoły. Mimo tego bólu była bardzo wesołą kobietą. Miała żywe, niebieskie oczy, które wyróżniały się na tle ciemniejszych włosów. Można było o niej powiedzieć wiele, ale nie to, że była niemiła. Olivia zawsze starała się odnosić dobrze w stosunku do innych. Nigdy nie krzyczała ani nie wściekała się.
Kobieta podała córce kopertę i wyszła, nie domykając drzwi.
- Jak zawsze - mruknęła zniecierpliwiona Victoria. Jak większość nastolatek często znajdywała w rodzicach coś, co jej się nie podobało.
Wróciła na łóżko i stanowczym ruchem rozerwała papier. Wyjęła kartkę i zaczęła czytać.
"O 21:00 u mnie. Ubierz się ładnie. Nieważne o co chodzi, to niespodzianka :)"
- Taa, super. Ciekawe o co znowu jej chodzi - westchnęła i spojrzała na zegarek. - 20:34? Jak zwykle ma wyczucie czasu...
Wyszła z pokoju i zeszła na dół.
- Tato, Dia znowu coś chce. Mogę iść?
- Jasne, tylko wróć przed zmrokiem - Alexander podniósł wzrok znad komputera i z delikatnym uśmiechem zwrócił się do córki.
- Jest ciemno od pół godziny, tato - zaśmiała się Victoria.
- Wiem, wiem - uśmiechnął się szerzej. - Idź, tylko... Uważaj na siebie - wypowiadając ostatnie zdanie, spoważniał. Wstydził się wyrażać uczucia.
- Dzięki tato, pa! - krzyknęła dziewczyna i szybko wybiegła z domu, nawet się nie przebierając.
Do domu Diany miała około 10 minut drogi, dlatego uważała za nieco dziwny fakt, że przyjaciółka zawsze posyła kuriera zamiast napisać SMS'a czy przyjść i powiedzieć to, co chce przekazać. Cóż, dziewczyna była nieco rozpieszczona, a nawet bardzo. Jej ojciec pracował jako ważny biznesmen, a matka "dorabiała" jako lokalna modelka. Nigdy nie rozmawiali z córką, ale starali się to nadrobić kupowaniem jej wszystkiego, co chciała. Chociaż w domu Vicki nie przelewało się, nie zazdrościła Dia. Wolała mieć dobry kontakt z rodzicami niż miliony gadżetów. Pomimo, że nie była przyjaciółką Diany dla pieniędzy, dziewczyna często obdarowywała ją prezentami. Początkowo Vic sprzeciwiała się, ale to nie miało sensu. Bogaczka nie znała znaczenia słowa "nie".
Gdy Vicki dotarła do drzwi ogromnej wilii, nacisnęła dzwonek. Otworzyła jej przyjaciółka, dziwnie zadowolona.
- Co do... - powiedziała Victoria, gdy weszła do środka.
Wyszła z pokoju i zeszła na dół.
- Tato, Dia znowu coś chce. Mogę iść?
- Jasne, tylko wróć przed zmrokiem - Alexander podniósł wzrok znad komputera i z delikatnym uśmiechem zwrócił się do córki.
- Jest ciemno od pół godziny, tato - zaśmiała się Victoria.
- Wiem, wiem - uśmiechnął się szerzej. - Idź, tylko... Uważaj na siebie - wypowiadając ostatnie zdanie, spoważniał. Wstydził się wyrażać uczucia.
- Dzięki tato, pa! - krzyknęła dziewczyna i szybko wybiegła z domu, nawet się nie przebierając.
Do domu Diany miała około 10 minut drogi, dlatego uważała za nieco dziwny fakt, że przyjaciółka zawsze posyła kuriera zamiast napisać SMS'a czy przyjść i powiedzieć to, co chce przekazać. Cóż, dziewczyna była nieco rozpieszczona, a nawet bardzo. Jej ojciec pracował jako ważny biznesmen, a matka "dorabiała" jako lokalna modelka. Nigdy nie rozmawiali z córką, ale starali się to nadrobić kupowaniem jej wszystkiego, co chciała. Chociaż w domu Vicki nie przelewało się, nie zazdrościła Dia. Wolała mieć dobry kontakt z rodzicami niż miliony gadżetów. Pomimo, że nie była przyjaciółką Diany dla pieniędzy, dziewczyna często obdarowywała ją prezentami. Początkowo Vic sprzeciwiała się, ale to nie miało sensu. Bogaczka nie znała znaczenia słowa "nie".
Gdy Vicki dotarła do drzwi ogromnej wilii, nacisnęła dzwonek. Otworzyła jej przyjaciółka, dziwnie zadowolona.
- Co do... - powiedziała Victoria, gdy weszła do środka.
______________________________________________
Mamy pierwszy rozdział. Przepraszam, że taki nieciekawy, jednak nie chciałam dodawać do niego wielu wątków, ponieważ jest on swego rodzaju zapoznaniem z Vicki, główną bohaterką :) . Nie jestem z niego zadowolona, jednak już niedługo akcja zacznie się rozkręcać. Proszę o komentarze z opiniami co jest dobrze, a co źle :)
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
Prolog
- Opowiedz mi o tym. Możesz mi zaufać. Jestem tu, aby ci pomóc - ciągle słyszała te słowa. Psycholog powtarzał je raz za razem, w nieco zmienionej formie. - Wiem, że to dla ciebie trudne.
- Cóż... Ma pan rację, to trudne. Ale ja nic nie pamiętam - odpowiadała mu niska, blond-włosa dziewczyna. Mówiła prawdę.
Tamten dzień... Nie lubiła o nim myśleć. Jak wiele ofiar gwałtu. Ona jednak czuła się inaczej. Nie mogła tego zrozumieć, tak samo jak i mężczyzna siedzący przed nią. Osoby zgwałcone były przerażone, zamykały się w sobie i nie chciały nikomu ufać, a ona? Co prawda od tamtego dnia straciła wiele bliskich, a także dalekich osób, ale nie bała się. Co jakiś czas śniły jej się dziwne koszmary, przepełnione krzykami i dużą ilością krwi, jednak nigdy nie towarzyszył im strach.
Od tego wydarzenia minął miesiąc. Dziewczyna zmieniła się. Wiedziała o tym doskonale. Stała się bardziej wybuchowa, łatwo się złościła. Często miała chęć kogoś uderzyć. Starała się nad tym panować, ale nie zawsze jej to wychodziło. Nie tylko to się w niej zmieniło. Chociaż nadal była tą samą osobą, różnica była wręcz kolosalna.
Ale tym się nie przejmowała. Najbardziej szokowały ją jej oczy. Z delikatnie niebieskich, przechodzących w szarość, stały się, cóż... Bledsze i ciemniejsze.
Wręcz granatowe.
______________________________________________
Po kilku latach przerwy znowu zaczynam pisać. Co z tego wyjdzie - zobaczymy. Jak na razie mam nadzieję, że podoba wam się i proszę o komentarze z opiniami. Wiem, że po prologu ciężko powiedzieć coś więcej, bo jest to tylko krótki skrawek tekstu, ale zawsze miło przeczytać coś o swojej pracy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)